HISTORIA JEDNEJ PRZYJAŹNI

Edward Rużyłło

Szanowni Państwo, Drodzy Koledzy,

   Mam wielki zaszczyt i przyjemność brać udział w spotkaniu zorganizowanym przez pana prof. Edwarda Towpika i Wydawnictwo Polskiej Fundacji Europejskiej Szkoły Onkologii, przedstawiającym rzadko spotykane opracowanie pt. "Historia jednej przyjaźni". Jest to opracowanie tak proste, tak szczere, tak naturalne, że wzrusza każdego i powoduje zastanowienie się nad życiem poszczególnych ludzi i całej ludzkiej zbiorowości. Tak się składa, że znam obu bohaterów tego opracowania, zarówno Leona Manteuffla jak i Stefana Wesołowskiego. Nie dzisiaj, ale już dawniej wiadomo było, że są to ludzie nieprzeciętni.
   Profesor Manteuffel jest twórcą kardiologii polskiej. Swoją pracę zaczynał w szpitalu Wolskim, tworząc tam nową jednostkę dydaktyczną i leczniczą. Kol. Manteuffel stworzył w swojej klinice nastrój, który powodował, że wszyscy się lubili i szanowali i wszyscy doskonalili się zawodowo. W tych warunkach ujawnił się on jako wielki lekarz, jako człowiek przywódca, jako człowiek twórca, jako człowiek, który stał się wzorem dla wielu ludzi. Razem z żoną Barbarą i córką tworzyli również piękną rodzinę. W życiu towarzyskim, w życiu przyjacielskim wyróżniał się taktem, kulturą i był zwolennikiem zasad. Prof. Manteuffel wzbudzał wśród wszystkich szacunek i uznanie.
   O pięknej osobowości prof. Manteuffla świadczy również fakt, że napisał tak szczerze, tak krótko, tak naturalnie "Historię jednej przyjaźni". Była to jedna wielka przyjaźń. Rozwinęła się ona w warunkach tragicznych dla Polski, dla mieszkańców Warszawy.
   Prof. Wesołowski spotkał się z prof. Manteufflem w 1942 r, kiedy dołączył do jego zespołu w szpitalu wolskim. Tak jak mówi prof. Manteuffel, od początku zbliżyli się do siebie, uzupełniali się nawzajem, byli sobie potrzebni, stali się przyjaciółmi. W swojej "Historii jednej przyjaźni" prof. Manteuffel opisuje doktora Wesołowskiego, jego walory lekarskie, a w szczególności jego chęć i umiejętność udzielania pełnowartościowej, życzliwej i skutecznej opieki leczniczej, jak też jego zdolność bliskiego współżycia z innymi lekarzami w opiece nad chorym człowiekiem.
   Prof. Manteuffel w "Historii jednej przyjaźni" opisuje tragiczne lata okupacji niemieckiej, kiedy to Warszawa miała dwa odrębne życia. Jedno jawne, nędzne, przebiegające w atmosferze przygnębienia. Drugie tajne, wspaniale patriotyczne, pełne aktywności, którego tajemnicze określenia, takie jak "ciocia Aniela" czy jak słowo "chory", czy wiele innych umownych określeń miało dla wszystkich zainteresowanych i wtajemniczonych właściwe znaczenie. Postanie warszawskie miało swój olbrzymi wpływ na charakter współżycia ludzi ze sobą. Okrutnej przewadze Niemców, Polacy przeciwstawiali spryt, odwagę i gotowość poświęcenia się.
   W swojej "Historii jednej przyjaźni" prof. Manteuffel opisuje niezwykłe wydarzenia, aresztowania i rozstrzeliwania lekarzy szpitala wolskiego, a jednocześnie uratowanie życia dwóm lekarzom: Wesołowskiemu za humanistyczne i poświęcające się zachowanie w stosunku do chorego oraz Manteuffelowi, dlatego że prof. Wesołowski kategorycznie i z uporem żądał od Niemców, aby prof. Manteuffel poszedł razem z nim udzielić pomocy innym rannym żołnierzom. Była to wspaniała przyjaźń dwóch wielkich Polaków, dwóch wielkich lekarzy.
   Wielkość postawy lekarskiej prof. Wesołowskiego rozpoznaje się obserwując jego codzienną działalność leczniczą i jego wspaniałe życie rodzinne z żoną Zofią, córką i synem. Mądrość zawodowa ściśle złączona z niezmierną życzliwością dla każdego chorego tworzyła atmosferę, w której chorzy odczuwali pewność ratunku i pewność powrotu do zdrowia. Prof. Wesołowski okazał swoją wielkość jako kierownik zespołów leczniczych i jako twórca nowoczesnej kliniki urologicznej w Polsce. Dzięki jego staraniu powstał w Akademii Medycznej w Warszawie nowoczesny budynek kliniki urologicznej, z której wyszło wielu wybitnych urologów. Wiedza prof. Wesołowskiego, jego doświadczenie kliniczne oraz żywe zainteresowania postępami w urologii wsparte cechami osobowościowymi powodującymi sympatię i szacunek wybitnych urologów w Europie i w Ameryce spowodowały, że prof. Wesołowski stał się znanym i cenionym profesorem urologii w skali światowej. Z wieloma z tych wybitnych światowych urologów prof. Wesołowski był w zażyłej przyjaźni. "Historia jednej przyjaźni" napisana przez Leona Manteuffla została w dalszym życiu przez prof. Wesołowskiego wielokrotnie powtórzona, choć nie napisana tak pięknie, przez wielu innych polskich i zagranicznych lekarzy. "Historia jednej przyjaźni" jest historycznym polskim dokumentem o miejscu lekarza w naszych przeżyciach narodowych. Opisana przyjaźń wzbudza szacunek do każdego z tych wspaniałych ludzi, do szlachetnych lekarzy, stymulując do ich naśladowania.
   Prof. Manteuffel pisząc "Historię jednej przyjaźni" wspomina rok 1929, kiedy to spotkał się z prof. Wesołowskim "na śledziu" Koła Medyków. Zbiegiem okoliczności, ja również w tym roku poznałem prof. Wesołowskiego. Była to uroczystość inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie Warszawskim.
   Studenci medycyny byli zebrani w jednym miejscu, w dużej sali na Uniwersytecie. Setki młodych ludzi w uroczystym nastroju oczekiwało na tradycyjne, uroczyste wejście rektora w gronie profesorów. Wówczas zwrócił moją uwagę młody, drobny student medycyny, zawsze uśmiechnięty, który ciągle wstawał, do kogoś podchodził lub do niego podchodzili inni koledzy. Oczywiście był to Stefan Wesołowski. Już wówczas wyróżniał się wśród innych swoją aktywnością, która wyrażała się w gestach, postawie i uśmiechu. Był zauważany w tłumie, tak jak było to w moim przypadku. Miałem możność przez kilka następnych lat widzieć, cieszyć się i oklaskiwać Stefana Wesołowskiego. Był on wspaniałym kolegą, poświęcającym się, bawiącym wszystkich i zawsze bardzo poważnym w sprawach zasadniczych. Stefan Wesołowski był źródłem naszej radości, napawał nas optymizmem, zbliżał wszystkich do siebie, tworzył związki między ludźmi, zachęcał do przyjacielskiego współżycia i wzajemnego szacunku. Był twórcą zbliżeń międzyludzkich, twórcą nastrojów przyjaźni między lekarzami. Był to wzór lekarza dla wszystkich lekarzy.
   A był to trudny okres w naszym kraju. Nie wszyscy zdają dziś sobie sprawę, że w tych latach 29-tych, 30-tych, kiedy byliśmy studentami medycyny, życie dla nas nie było łatwe. Około połowa, może nawet więcej niż połowa studentów nie miała dostatków materialnych. Jeżeli padał deszcz to było wiadomo, że część kolegów nie przyjdzie, bo nie mają palt, albo nie mają zelówek, nie mogą iść po mokrym chodniku. Jeżeli trzeba było jakąś zabawę urządzić i ubrać się, nie mogli przyjść na tę zabawę. Ale z czasem dzięki wysiłkom, dzięki umiejętnościom, dzięki współżyciu i wzajemnej pomocy, pożyczaniu sobie ubrań i części garderoby itd., mogliśmy wspólnie spędzać czas nawzajem wymieniając te dni zabawy lub też inaczej wspólnie się urządzając. Był to okres, w którym ludzie nie żądali od wszystkich pieniędzy, tylko byli szczęśliwi , że mogą uczyć się i że mogą na to sami zarobić. Był to okres, w którym żeby pójść na bal, trzeba było posiadać odpowiednie możliwości finansowe. Trzeba było wypożyczyć garnitur, uszyć suknię. Nie wszyscy mogli się na to zdobyć. Nie było tak łatwo jak dzisiaj ubrać się, tanim kosztem. Dziś paniom wystarczy pół metra materiału na suknię balową, przed wojną trzeba było 3,5 m materiału, ażeby się dostojnie i elegancko ubrać na bal. Piękne czasy, piękna młodość, wspaniali ludzie. Dzięki tym warunkom, dzięki tym potrzebom dnia codziennego powodującym, że ludzie myśleli o sobie nie egoistycznie, albo myśleli o tym, żeby powiększać swoje wiadomości i służyć innym, być pomocnym w przyszłości dla innych, gdzie środki materialne nie były celem, ale były tylko metodą wspomagającą osiągnięcia celów emocjonalnych, jakie każdy student medycyny sobie zakłada. Może moja wypowiedź jest zbyt sentymentalna, może troszkę koloryzuję, ale mówię tak, gdyż tak to wspominam i często ciągle przeżywam.
   Wydaje mi się, że "Historia jednej przyjaźni" nie mogłaby dziś się zdarzyć i nie mogłaby być tak przedstawiona. Tego rodzaju przyjaźń może bowiem powstać tylko między ludźmi wrażliwymi, szlachetnymi, myślącymi i działającymi w oparciu o jednoznaczne kryteria wartości, którzy wkładają w swoją przyjaźń wysiłek dnia codziennego, a nie jednorazowe oświadczenie czy jednorazowy gest. Historia przyjaźni tworzy się powoli, z dnia na dzień, z godziny na godzinę, kiedy to ludzie nabierają do siebie zaufania, szanują się i siebie wspierają. Takimi byli nasi wielcy koledzy, Leon Manteuffel i Stefan Wesołowski.

Edward Rużyłło

Wypowiedź na zebraniu w Głównej Bibliotece Lekarskiej w Warszawie,
w dniu 4 września 1998 r. z okazji promocji wydawnictwa "Historia jednej przyjaźni".
Opracowanie na podstawie tekstu zamieszczonego w biuletynie
"Z życia Akademii Medycznej w Warszawie" nr 1(80) z 1999 roku.

Powrót do strony głównej

Oprac.: lek. Jarosław Kosiaty, e-mail: jkosiaty@esculap.pl
Adres serwisu: etyka.doktorzy.pl